W czasie II wojny światowej podziemne bunkry miały chronić prawie 2 tysiące mieszkańców Wrocławia. Kiedy w 1942 roku doszło do pierwszych nalotów na niemieckie miasta, Adolf Hitler wydał rozkaz aby budować schrony przeciwlotnicze. Ile powstało takich schronów w całym Wrocławiu dotychczas jest tajemnicą, ale o największych schronach, w których chowali się wrocławianie, wciąż krążą legendy oraz nierozwiązane zagadki.

Według wstępnych projektów, planowane było wybudować pięć schronów wolnostojących i cztery bunkry podziemne. Pierwsze budynki wzniesiono przy ul. Grabiszyńskiej, Białodrzewnej, Ładnej, Ołbińskiej i na placu Strzegomskim. Schrony podziemne miały znajdować się pod placem Solnym, Nowym Targiem, Dworcem Głównym i placem Solidarności.

 

Pierwszy schron w samym sercu miasta

Jako pierwszy został zbudowany schron pod placem Solnym zaprojektowany przez Richarda Konwiarza, który między innymi zaprojektował Stadion Olimpijski i bunkier przy placu Strzegomskim. Podziemny bunkier w centrum miasta mógł pomieścić niecałe trzysta osób. Tworzyły ją trzy korytarze oraz kilkanaście pomieszczeń, w których mieszkańcy Wrocławia mogli przeczekać naloty.

 

W bunkrze pod placem Solnym znajdowały się wszelkiego rodzaju udogodnienia. Do dyspozycji cywilów były łazienki, pralnia, kuchnia, a także szpital. Cały schron był zaopatrzony w kanalizacje, instalacje elektryczną i system filtracji powietrza. Nawet w dzisiejszych czasach na ścianach wciąż widać pozostałości po farbie fluorescencyjnej, która miała zapobiec ewentualnym atakom paniki, gdy w czasie nalotu gasło światło.  Warto też dodać, że w korytarzach na ścianach wciąż widnieją napisy ostrzegawcze i całość pokryta jest fosforyzującą farbą. W schronie obecnie znajduje się muzeum Movie Gate.

 

Bunkier pod placem Nowy Targ

Drugi bunkier, który miał chronić wrocławian podczas II Wojny Światowej znajdował się pod placem Nowy Targ. Zaprojektowany był również przez Richarda Konwiarza i był największym bunkrem w całym Wrocławiu. W schronie znajdowało się dwa duże oraz kilka mniejszych pomieszczeń, które mogły chronić około tysiąc osób. Podczas oblężenia Festung Breslau schron pełnił funkcję wojskowego szpitala polowego. Budynek był wyposażony we własny system wentylacji, źródło prądu, kanalizację oraz posterunek policji. Po wojnie o bunkrze szybko powstała miejska legenda. Bowiem właśnie w tym schronie ukrywał się ówczesny komendant NSDAP Dolnego Śląska, gauleiter Karl Hanke. Dziś w miejscu podziemnego schronu, funkcjonuje podziemny parking.

 

Pomimo wszelkiego rodzaju miejskich legend, pomiędzy pierwszym a drugim bunkrem nigdy nie było żadnych podziemnych tuneli. Realizacja takich pomysłów była de facto niemożliwa w tej części Wrocławia, ze względu na bliskość Odry, przez który wrocławski grunt nie nadawał się do drążenia w nim długich korytarzy.

 

Pod Dworcem Głównym…

Trzeci schron znajdował się tuż pod Dworcem Głównym, który mógł pomieścić 500 osób. Miał służyć przede wszystkim pracownikom kolei i pasażerom podczas nalotów radzieckich samolotów. Bunkier pod wrocławskim dworcem powstał dopiero w 1944 roku, ale istniał bardzo krótko, bowiem pod koniec wojny Niemcy zalali schron wodą podczas działań wojennych.

 

Wokół tej kryjówki krążyła ciekawa legenda, według której w latach 70. do Komendy Wojewódzkiej Milicji zgłosił się obywatel Niemiec, który chciał wskazać lokalizację zaworów, które zalały dworzec. W zamian za cenne informacje, Niemiec żądał wysokiej nagrody. Pieniędzy jednak nie dostał, a po przesłuchaniu, na którym niczego nie chciał zdradzić, zniknął.

 

Bunkier zagadka

Obecnie czwarty bunkier wciąż pozostaje być zagadką podziemnego Wrocławia. Do dziś nie został on znaleziony i nie wiadomo czy w ogóle istniał. Według założeń wrocławskich historyków, czwarty z podziemnych schronów powinien znajdować się pod placem Solidarności, ale to wciąż są tylko domysły.

Legendy miejskie mówią też o oddzielnym systemie podziemnej komunikacji kolejowej, która istniała we Wrocławiu. Pociągi z podziemnej stacji pod Dworcem Głównym miały wyjeżdżać na Brochów i Ołtaszyn, gdzie znajdowały się niemieckie koszary. Transport rannych żołnierzy odbywał się pod ziemią, by po przegranych bitwach na froncie nie demoralizować wrocławskiego społeczeństwa. Według legend, tunele prowadziły również do innych części miasta, w których znajdowały się mniejsze schrony. Ciekawe jest, że w lutym tego roku, podczas budowy linii tramwajowej na Nowy Dwór, budowlańcy trafili na nieznany tunel, który prowadził pod ziemię. Może to właśnie jest jeden z tych legendarnych tuneli?

Tekst: Grzegorz Szein

Foto: Zbiory Fotopolska