Willa przy ulicy Banacha 11 (niem. Hohenlohe Strasse) obecnie mieści Rektorat Akademii Wychowania Fizycznego, ale w latach 1934-1941 mieszkał w niej wybitny neurolog – Otfrid Foerster. Zasłynął on jako prekursor neurochirurgii, mimo że leczenia operacyjnego uczył się sam, a jego znane w świecie osiągnięcia zadecydowały o tym, że na dwa lata stał się osobistym lekarzem Włodzimierza Lenina.

Dążenie do rzeczy wielkich

Otfrid Foerster był synem profesora archeologii i został wychowany w kulcie nauki. W domu często mówiło się po łacinie, a ojciec niejednokrotnie powtarzał: „Nie żyjemy po to, aby rozkoszować się życiem, ale by czegoś dokonać”. Młody Otfrid chyba wziął sobie do serca ojcowskie słowa, gdyż całe swoje życie poświęcił na poszerzanie wiedzy i samodzielne odkrycia w dziedzinie, która w tamtych czasach dopiero raczkowała – neurochirurgii. Przez większość swojego życia zawodowego związany był z Breslau. Tutaj uczył się m.in. od Carla Wernickiego, światowej sławy neurologa i psychiatry, znanego z odkrycia części mózgu odpowiedzialnej za rozumienie mowy, tzw. obszaru Wernickiego. Prawdopodobnie to pod wpływem jego wykładów Otfrid Foerster zainteresował się neurologią. Z kolei po ukończeniu doktoratu miał okazję współpracować z francuskim lekarzem – Josephem Babińskim, odkrywcą jednego z najważniejszych objawów neurologicznych, tzw. odruchu Babińskiego. Nauka u najlepszych specjalistów była początkiem jego własnej, niesamowitej kariery.

 

Przecieranie nowych szlaków

Od 1911 roku, profesor Otfrid Foerster był kierownikiem oddziału neurologicznego w nieistniejącym już Szpitalu Wszystkich Świętych przy Königsplatz (obecnie pl. Jana Pawła II). To w nim, mimo iż nigdy nie specjalizował się w chirurgii, zaczął przeprowadzać operacje neurochirurgiczne, głównie na pacjentach cierpiących z powodu chronicznego bólu. Ta działalność przyniosła mu szeroki rozgłos. Operacje wykonywał trzy razy w tygodniu pracując w warunkach, które dziś są ciężkie do wyobrażenia. Bez specjalistycznego sprzętu, w oparach ze sterylizatorów, z źródłem światła w postaci żarówki osłoniętej blachą, którą niejednokrotnie instrumentariuszka parzyła mu czoło. Foerster swojej pracy poświęcał prawie każdą wolną chwilę. Gdy nie operował, skrupulatnie zapisywał swoje obserwacje i opatrywał je samodzielnie wykonanymi fotografiami lub spotykał się z innymi uczonymi, by wymieniać się doświadczeniami. Swoją wiedzę przekazywał dalej, często podróżował z odczytami, wykładał na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Wrocławskiego, a lekarze z Europy i nie tylko przyjeżdżali się do niego uczyć.

 

Przywileje geniuszu

Wśród przyjaciół co prawda uchodził za osobą życzliwą, jednak w stosunkach z pacjentami Foerster był małomówny, a nawet oschły. W prawdzie co rano osobiście zmieniał opatrunki pacjentom pooperacyjnym, ale potrafił im też powiedzieć, żeby nie byli tacy wrażliwi na ból. Foerster nie uznawał bowiem farmakologicznego uśmierzania. Na żonę wziął sobie kobietę młodszą o 9 lat, ale nie miał zbyt wiele wolnego czasu, który mógłby jej poświęcić. O priorytetach w życiu Foerstera może świadczyć fakt, że jego żonie wolno było sprzątać jego gabinet, z piętrzącymi się na biurku książkami i notatkami, tylko pod warunkiem precyzyjnego ułożenia ich na koniec w pierwotnej pozycji. W tym celu najpierw obrysowywała ona wszystkie stosy kredą. Jak przystało na geniusza, Foerster miał także swoje słabości, uwielbiał angielskie cygara i wytrawne wina, bez których, jak twierdził, nie potrafił pracować.

W służbie wodzowi rewolucji

Jego sława w leczeniu wcześniej nieuleczalnych, neurologicznych przypadków sprawiła, że w 1922 roku zainteresowały się nim władze ZSRR. Chodziło o pomoc ciężko schorowanemu i sparaliżowanemu po kilku wylewach Włodzimierzowi Leninowi. Nie wiadomo, czy Foerstera bardziej przekonał prestiż leczenia tak znanego człowieka, czy 30 tysięcy marek w złocie, ale zgodził się, mimo iż wiązało się to z wyjazdem z Wrocławia. Neurochirurg opiekował się Leninem przez dwa lata, aż do jego śmierci. Mimo, że Foerster nie był ponoć darzony sympatią przez umęczonego chorobą wodza, był przy nim do końca, sporządził też akt zgonu, uczestniczył w jego sekcji i trzymał straż honorową przy jego grobie.

 

Ukochane miasto Wrocław

Po śmierci Lenina Otfrid Foerster powrócił do Wrocławia i rozpoczął pracę w Szpitalu im. Wenzla Hanckego przy Neudorf Strasse (obecnie ul. Komandorska), skupiając się na operacyjnym leczeniu epilepsji. Dziś budynki szpitala należą do Uniwersytetu Ekonomicznego, ale to, że pracował tam genialny neurochirurg upamiętnia tablica na dawnym Instytucie Neurologii. W latach 1925-1935 Foerster przeprowadził tam ponad tysiąc skomplikowanych operacji neurologicznych. Jednak od kiedy naziści doszli do władzy, Foerster nie był już tak poważanym naukowcem jak dawniej, a to ze względu na żydowskie pochodzenie żony i wcześniejsze kontakty z bolszewikami. Odebrano mu też tytuł profesora honorowego. Tuż przed wybuchem II wojny światowej przeszedł na emeryturę, a niedługo potem zachorował na gruźlicę. Próbował ją leczyć poza Wrocławiem, ale gdy czuł, że koniec jest bliski, poprosił żonę o przywiezienie go do rodzinnego miasta. Otfrid Foerster zmarł 15 czerwca 1941 roku w swojej wilii przy obecnej ulicy Banacha. Jego żona zaraziła się od niego w drodze powrotnej i zmarła dwa dni później. Ich nagrobek, w nietypowej formie kamienia narzutowego opatrzonego tablicą, można znaleźć na cmentarzu św. Wawrzyńca przy ulicy Bujwida. W 2017 roku inny znany neurolog, prof. Tadeusz Bacia, zadbał o jego odnowienie i dodanie tablicy informacyjnej, aby przywrócić pamięć o wielkim uczonym z Wrocławia.

Tekst: Marta Woźniak 

Foto: Fotopolska/Pinterest