Nowy cykl artykułów „Wrocławskie legendy” poświęcony będzie opowieściom mniej lub bardziej zmyślonym, nawiązującym do historii naszego miasta i jego bajkowych zakamarków. Poznacie w nim najciekawsze legendy związane z Wrocławiem, a także dowiecie się, gdzie szukać ich śladów na mapie miasta! Zapraszamy do lektury pierwszego artykułu, poświęconego Kluskowej Bramie. Niebawem spodziewajcie się kolejnej części!

Legenda w skrócie

Dawno temu żył we Wrocławiu chłop, który uwielbiał kuchnię swojej żony. Gdy ta pewnego dnia zmarła z powodu panującej zarazy, zaczął opłakiwać zarówno ją samą, jak i gotowane przez nią posiłki, które każdego dnia dostawał do pracy w polu. Po śmierci małżonki gwałtownie schudł i zaczął pogrążać się we wspomnieniach dotyczących jej przepysznych dań. W pamięci szczególnie utkwiły mu kluski śląskie ze skwarkami, w przygotowywaniu których jego żona była prawdziwą mistrzynią. Nie tylko chłop doceniał to danie – kluski jego żony były bowiem znane w całej okolicy. Zazdrosne sąsiadki starały się wykraść przepis na idealne kluski, podpatrzeć proces ich przygotowywania, lecz próbowały nadaremno – nie dało się ich podrobić. Kobieta mówiła jednak otwarcie, co jest sekretnym składnikiem jej prostych klusek, które biły na głowę nawet bogate dania nadziewane mięsem, będącym w tamtych czasach prawdziwym rarytasem. Składnikiem tym była miłość do męża.

Owdowiały mężczyzna śnił o swojej żonie i przyrządzanych przez nią daniach. Żyło mu się bez niej smutno i marnie, a na samo wspomnienie jej imienia zaczynało mu burczeć w brzuchu. Prowadził jednak dalej swoje proste, chłopskie życie i pewnego dnia, wracając z targu, na którym sprzedawał swoje plony, postanowił trochę odpocząć. Usiadł nieopodal kościoła świętego Idziego, pod murowaną bramą, i zasnął, zmęczony upałem. Po raz kolejny śnił o swojej żonie, tym razem jednak, zamiast ujrzeć jej wesołą, uśmiechniętą twarz, zobaczył ją zalaną łzami. Powiedziała do niego, że przez jego ogromny żal jej dusza nie może zaznać spokoju, podaruje mu zatem magiczny garnek pełen własnej roboty klusek ze skwarkami. Ostrzegła jednak, że nie wolno mu zjadać wszystkich klusek – musi zawsze na koniec dnia pozostawić jedną w garnku, bo to właśnie ona sprawi, że następnego dnia garnek będzie znów pełny. Jeśli ostatnia kluska zostanie zjedzona, czar pryśnie.

Po przebudzeniu chłop zobaczył obok siebie garnek pełen klusek przyrządzonych tak, jak zawsze robiła to jego żona. Choć nadal wahał się, czy we śnie naprawdę zobaczył zmarłą żonę, po spróbowaniu pierwszej kluski przestał mieć wątpliwości – to była ona, jego ukochana. Podarowała mu zaczarowany garnek.

Głodny mężczyzna szybko pozbył się z garnka prawie całej zawartości – według wskazówki żony zostawił na dnie ostatnią kluskę. Zaczął się jednak zastanawiać, czy przypadkiem nie był to kolejny żart, jeden z wielu, jakie robiła jego żona za życia. Może jednak warto zjeść ostatnią kluskę, a garnek i tak napełni się ponownie? Doszedł do wniosku, iż jego żona na pewno nie postąpiłaby z nim tak okrutnie. Na pewno nie kazałaby mu zostawiać tej jednej, przepysznej kluski, tak pachnącej i kuszącej. Nie zastanawiając się już dłużej, nabrał kluskę na łyżkę, jednak ta spadła z powrotem do garnka. Ponowił próbę i tym razem kluska znowu mu uciekła, lecz poniesiona jakąś magiczną mocą, tym razem wylądowała na szczycie murowanego łuku, pod którym odpoczywał. Chłop wściekł się nie na żarty i postanowił wdrapać się na górę, żeby zdjąć kluskę własnymi rękoma, jednak ta stwardniała i przywarła do muru i żadna siła nie dałaby rady jej odczepić. Następnego dnia, gdy mężczyzna się obudził, zastał obok siebie pusty garnek, żołądek miał pusty, a głowę pełną wstydu i wspomnień o żonie. Kluska natomiast została już na zawsze na szczycie bramy i możemy podziwiać ją do dzisiaj.

Gdzie szukać śladów legendy?

W legendzie wspomniano o kościele pod wezwaniem świętego Idziego, najstarszym kościele we Wrocławiu (więcej o nim przeczytacie tutaj: TUTAJ

Kościół znajduje się na Ostrowie Tumskim, dokładnie w tym miejscu:

A wspomniano o nim nieprzypadkowo, ponieważ to właśnie ten kościół łączy się z budynkiem obok za pośrednictwem kluskowej bramy.

 

Czym naprawdę jest „kluska” na bramie?

Możliwym jest, iż kamienna „kluska” z bramy to jedna z ozdób pochodzących z dużo wcześniejszej budowli, najprawdopodobniej sakralnej. Częstą praktyką w czasach, gdy powstawała brama, było umieszczanie znalezionych wcześniej elementów architektonicznych w nowych budowlach. Uważny obserwator może zauważyć podobne „kluski” w kilku starych, wrocławskich kościołach, co potwierdza prawdopodobieństwo tej tezy. Podobne pochodzenie może mieć także kamienna głowa wmurowana w ścianę Katedry św. Jana Chrzciciela, z którą także wiąże się pewna legenda – przeczytacie o niej w następnym artykule z cyklu!

 

Tekst: Olena Banaś

Źródło legendy: Mariusz Urbanek „Mostek Czarownic. Baśnie wrocławskie”
Foto: Fotopolska
Mapa: Google Maps