Sztućce na łańcuchu, przykręcane talerze, opryskliwa obsługa – to wszystko na szczęście tylko mit wykreowany przez sceny z filmu „Miś” Stanisława Barei. W rzeczywistości wrocławianie uwielbiają bary mleczne. Wbrew pozorom przychodzą tam nie tylko studenci i bezrobotni. Jest wielu takich, którzy szukają w barach mlecznych dobrej i niedrogiej polskiej kuchni. Jak u babci.

Tego typu lokale mają w Polsce ponad stuletnią tradycję. Pierwszy bar mleczny, czyli jadłodajnię serwującą dania na bazie mleka, jajek i mąki, otwarto w Warszawie w 1896 roku. Lokal nazywał się „Mleczarnia Nadświdrzańska” i znajdował przy ulicy Nowy Świat. Bary mleczne rozprzestrzeniły się w Polsce po odzyskaniu niepodległości 1918r. , ale prawdziwy rozkwit przeżyły oczywiście w czasach PRL’u.

Bary Mleczne we Wrocławiu

Niewątpliwie wśród wrocławian największą sławą cieszy się bar mleczny „Miś”. Działa już prawie 47 lat, a jego stałymi klientami najczęściej są studenci i okoliczni mieszkańcy. Jednak często także turyści nie mogą przejść obok tego miejsca obojętnie.Długie, często kilkudziesięcioosobowe kolejki przykuwają uwagę. „Miś” wyróżnia się też cenami. Zupa za nieco ponad 1zł, czy pierogi za 3zł to prawdziwy ewenement.

Oprócz „Misia” we Wrocławiu jest jeszcze 7 barów mlecznych: „Mewa” przy Drobnera, , „Mikrus” przy Kluczborskiej, „Produs” przy Żeromskiego, „ALE!DUET” przy Poniatowskiego oraz dwie jadłodajnie „Swojska Chatka” – przy ul. Reja i przy ul. Kazimierza Wielkiego, oraz ”U Billa” przy ul. Kościuszki. Część z nich posiada stałych klientów od kilkudziesięciu lat.

Dlaczego bary mleczne są takie tanie?

Od 2009 roku bary mleczne w Polsce są dofinansowane przez Państwo. Według przepisów stawka stosowanego narzutu na surowce służące do przyrządzenia dotowanych potraw nie może przekraczać 56 proc. ich wartości. Dlatego właśnie bary mleczne słyną z zadziwiająco niskich cen.

Bary mleczne wspierane przez państwo mają ściśle narzucone przez produkty i przyprawy, których wolno im używać. Jeżeli właściciel się do tego nie zastosuje, bar może stracić dotację.

„Chcemy pieprzyć w barach mlecznych”

Co ciekawe, od stycznia do kwietnia 2015r., na liście produktów nie byłożadnych przypraw, oprócz soli. Z tego powodu w całym kraju w barach mlecznych z oferty znikało wiele potraw. Wywołało to falę licznych protestów i petycji, takich jak na przykład krakowskie „Chcemy pieprzyć w barach mlecznych”. W ich wyniku po czterech miesiącach listę uzupełniono.

 

Tekst: Kamil Kuchta

Zdjęcie: MiejscaWeWroclawiu.pl