Przy ul. Kurkowej 36 zaczęto rozbiórkę budynku. Budynek wykwaterowany przez miasto mniej więcej dekadę temu kupił prywatny właściciel. Niedługo potem do gazet trafił obrazek elewacji kamienicy po remoncie. Niestety na planach się skończyło, a przez kolejne lata budynek niszczał, a nawet płonął. Za stan każdego budynku odpowiada jego właściciel, przykre jest, że pozwolono tu na taką dewastację, a fragment centrum Wrocławia w XXI wieku wygląda jak Berlin tuż po bombardowaniu, co wykorzystali zresztą zagraniczni filmowcy. 

Mniej więcej rok temu Towarzystwo Benderowskie oraz Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia złożyły u Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wniosek o wpis kamienicy do rejestru zabytków. Pod koniec roku dowiedzieliśmy się, że właściciel budynku ma zgodę na jego rozbiórkę, opinię znanego wrocławskiego profesora poświadczającą nikłość jego wartości zabytkowej, orzeczenie techniczne stwierdzające zły stan konstrukcji budynku oraz skany 3D elewacji (czyli rysunek, który i tak musiał wytworzyć dla dokumentacji pod rozbiórkę). Okazało się też, że DWKZ wcześniej odmówił objęcia rejestrem zabytków tej kamienicy, o co wnioskowało stowarzyszenie Monitoring Zabytków. Drugi raz postępowanie w tej samej sprawie nie zostało wszczęte (Monitoring Zabytków toczy/toczył jeszcze boje sądowe o uznanie go za stronę w postępowaniu, czego mu odmawiano, ale istota sprawy – objęcie kamienicy tą formą ochrony – pozostała rozstrzygnięta więc do tego sporu nie przystąpiliśmy).

W tym samym czasie (w grudniu 2017) otrzymaliśmy pismo od prawnika inwestora (Sunrise Development), w którym ten obiecał, że przejrzy kodeksy i postara się znaleźć na nas jakieś paragrafy. Tak się właśnie dziękuje w tym mieście za pracę społeczną dla dobra publicznego (zachowania dziedzictwa kulturowego). Szkoda, że przez te wszystkie lata inwestor nie włożył tyle wysiłku w zastopowanie destrukcji swojej nieruchomości, ile włożył w zdobycie wszystkich tych pozwoleń i opinii służących jej rozbiórce. Tu przypomnę, że ekspertyza o stanie budynku (orzeczenie techniczne konstruktora), którą inwestor zamówił i którą posługiwał się w rozmowach z DWKZ sama z siebie nie obliguje do rozbiórki – ona po prostu stwierdza stan faktyczny. A prawda w tym zawodzie mówi, że wszystko można naprawić (dany element można wzmocnić, usztywnić, podeprzeć, wymienić), każdy problem na budowie ma swoje rozwiązanie techniczne, wystarczy tylko chcieć go poszukać. 

Kamienica nie zawaliła się także tej zimy, czym straszył architekt reprezentujący właściciela na listopadowych oględzinach w towarzystwie inspektora DWKZ (konstrukcja, zanim się zawali wysyła różne znaki ostrzegawcze, np ściany się przechylają czy mają charakterystyczne pęknięcia, ściany kamienicy przy ul Kurkowej stoją pionowo, choć zaczynają się już walić stropy, na które przez lata lała się woda z dziurawego dachu). No i w poprzednich latach gdy stan budynku był równie zły, jakoś nie obawiano się katastrofy budowlanej (budynku np nie podstemplowano). Wszystko jest kwestią woli, chęci i zasobów finansowych inwestora (czasem remonty generalne są droższe od rozbiórek i wznoszenia nowych budynków). Wydaje się jednak, że ten wolał przez lata „hodować ruinę”. W miejscu niszczonej kamienicy ma powstać jej kopia (a raczej replika jej elewacji frontowej, z tyłu nowa struktura budowlana a pod spodem prawdopodobnie garaż podziemny). Z punktu widzenia ochrony zabytków nie można być z takiej charakterystyki inwestycji zadowolonym. Tracimy kolejny zabytek, pejzaż kulturowy znów zostaje zubożony o coś autentycznego… 

 

Tekst: JJ / https://www.facebook.com/CzerwonaListaZabytkow/