Nie sposób go przeoczyć, chociaż mało kto zna ten budynek od podszewki. Kiedyś budził silnie kontrowersje wyróżniając się swoją modernistyczną bryłą na tle kamienicznej zabudowy.  Dzisiaj, choć niektórym nadal nie przypada do gustu, trudno wyobrazić sobie bez niego zachodnią pierzeję Rynku. Jest ucieleśnieniem wizji wyglądu nowoczesnego miasta lat 30. XX wieku, a jego prawie niezmieniony od niemal 90 lat gmach kryje więcej ciekawostek niż można by przypuszczać.

Kamieniczne korzenie

Zanim powstał wysokościowiec, w którym obecnie znajduje się siedziba Santander Banku, na działkach o numerach 9, 10 i 11 przy wrocławskim Rynku stały kamienice. Kamienica nr 9 miała charakter późnogotycki. Miała trzy kondygnacje podstawowe i czterokondygnacyjny szczyt. Podobnie wyglądała kamienica pod numerem 10, również gotycka. Kamienica nr 11 była natomiast barokowa. W XIX wieku budynek ten, wraz z kamienicą nr 10, został zburzony, a w jego miejsce wzniesiono powiększony dom z wielobocznym dziedzińcem i płaskim dachem.

Nowoczesne aspiracje

W 1928 roku miasto rozpisało konkurs na budowę w tym miejscu Miejskiej Kasy Oszczędności. Wszystkie trzynaście prac zakładało stworzenie przynajmniej siedmiokondygnacyjnego wieżowca, taka bowiem panowała moda w budownictwie końca lat 20. XX wieku. I podobnie jak ma to miejsce dzisiaj w przypadku dobudowywania nowych obiektów lub ich elementów do zabytkowej zabudowy, nie ważne były protesty ogółu, ostateczne zdanie miało miasto. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że w tamtym czasie funkcję miejskiego radcy budowlanego pełnił Max Berg. Jego wizje monumentalnego centrum wrocławskiego „city” opisaliśmy w osobnym artykule. Nowatorskie propozycje urbanistyczne Berga nigdy nie zostały zrealizowane, ale jako juror wspomnianego konkursu miał wpływ na ostateczny kształt Miejskiej Kasy Oszczędności.

Monument z betonu

W 1929 roku ogłoszono, że konkurs wygrał Heinrich Rump i w ciągu dwóch następnych lat przy Rynku stanął pierwszy wieżowiec. Wzniesiono go w technice szkieletu żelbetowego, podobnie jak budynki domów handlowych obecnej Renomy czy Kameleona. Budynek składa się niejako z dwóch przenikających się brył: dziesięciokondygnacyjnej o trzynastu gęsto rozstawionych osiach okiennych od strony ratusza oraz siedmiokondygnacyjnej i czternastoosiowej od strony placu Solnego. W dwukondygnacyjnej piwnicy umieszczono skarbiec. Budynek wyróżnia się na tle kamienic prostymi fasadami, prawie identycznymi oknami, pozbawionym okien uskokiem pomiędzy dwiema bryłami, przeszkloną ostatnią kondygnacją i pionowym pasem okien doświetlającym klatkę schodową. Co może wydać się zaskakujące, jury konkursu wysoko oceniło ten projekt za odpowiednie wpisanie się w zabytkową, zachodnią pierzeję Rynku. To, że budynek został sfinansowany z miejskiej kasy i miał służyć miastu podkreśla herb Wrocławia obok wejścia. Jego przedstawienie jest jednak nietypowe. Poszczególne jego elementy ustawiono pionowo jeden nad drugim.

Egipskie inspiracje

Z daleka można by pomyśleć – zwykły klocek. Jego modernistyczne piękno tkwi jednak w szczegółach. Co ciekawe, ozdobny portal z dwoma wejściami do (jak na tamte czasy) nowoczesnego budynku nawiązuje jednak do przeszłości, a konkretnie do sztuki egipskiej. Tu objawia się kolejna moda tamtych czasów, bowiem odkrycie grobowca Tutenchamona w 1922 roku spowodowało istną egiptomanię. Uległ jej też twórca reliefów w stylu art déco. Przedstawiają one postacie ówczesnych rzemieślników, bankierów, kupców, rolników, urzędników, nauczycieli i murarzy, ale przedstawionych w egipskiej stylizacji – głowa z profilu, tułów na wprost, nogi w bok. Sceny prezentują obieg pieniądza i tym samym mają zachęcać do oszczędzania. Materiał okładzinowy elewacji także ma egipskie korzenie. Trawertyn, o którym mowa, zwany jest egipskim alabastrem. W starożytnym Egipcie służył do wyrobu posągów i waz. Niektórzy historycy sztuki twierdzą, że sama koncepcja monumentalnej, lecz prostej bryły ponad podziemnym skarbcem, do którego prowadzi szereg korytarzy, przywodzi na myśl starożytne grobowce.

Paternoster i do góry

Wnętrza tego wysokościowca również skrywają wiele ciekawych rozwiązań. Zastosowano tu najnowocześniejsze w tamtych czasach instalacje elektryczne, wodno-kanalizacyjne i wentylacyjne. Parter i pierwsze piętro przeznaczone zostały dla Miejskiej Kasy Oszczędności, pozostałe piętra były biurami do wynajęcia. Bankowe sale operacyjne do dziś, ze względu na filary podtrzymujące emporę, swoim wyglądem przywodzą na myśl statek transatlantycki. Część pomieszczeń na pierwszym piętrze przeznaczona była na wytworne gabinety, część służyła jako biura. Na wyższych kondygnacjach ściany działowe są cienkie i nienośne, aby w razie potrzeby móc łatwo łączyć pomieszczenia. Komunikacji w banku służy wiele pomocniczych przejść i schodów a także kilka wind, w tym winda paciorkowa zwana paternoster (z łac. Ojcze nasz). Nie posiada ona drzwi, a do dwudziestu jednoosobowych kabin wsiada się w biegu, gdyż winda ta nie zatrzymuje się. Na górze i na dole kabiny przesuwają się po kole nie zmieniając orientacji. Winda jest nadal sprawna, ale dostępna tylko dla pracowników. Kiedyś były popularne, ale do dziś zachowało się w Polsce jedynie kilka takich wind.

Foto: Gazeta.pl

Prawne zabezpieczenie

Bank Zachodni wprowadził się do wieżowca przy Rynku 21 grudnia 1989 roku zajmując 3 piętro ówczesnego budynku Komitetu Dzielnicowego PZPR. Gdy w 2017 roku okazało się, że budynek został wystawiony na sprzedaż, miasto zaczęło się obawiać o jego dalsze losy. Plan zagospodarowania przestrzennego z 2003 roku przewidywał, że od drugiego piętra wzwyż można było tworzyć mieszkania, a to z pewnością wiązało by się ze zmianami w jego unikatowym wnętrzu. Budynek zmienił właściciela w lutym 2018 roku, a od września tego roku dotyczy go nowy plan zagospodarowania, który pozwala na tworzenie mieszkań  jedynie na trzech ostatnich piętrach wieżowca. W międzyczasie Bank Zachodni WBK stał się częścią Santander Banku, ale mimo zmiany właściciela, miejsce, które zajmował oddział banku, wciąż pozostanie do jego dyspozycji.

 

Tekst: Marta Woźniak

Foto: Fotopolska