Chociaż Hala Stulecia uważana jest dziś za jeden z najbardziej oryginalnych budynków w Europie, to jego twórca, Max Berg nie zawsze uważany był za geniusza. Wiele jego projektów było odrzucanych – uważano je za zbyt ekstrawaganckie, drogie lub zwyczajnie dziwaczne.

Pewne jest, że gdyby Berg dostał w sprawie swoich pomysłów wolną rękę, współczesny Wrocław wyglądałby zupełnie inaczej. Pytanie tylko, czy spodobałoby się to wrocławianom?

Wrocław jak Nowy Jork?

Najśmielszy projekt Berga dotyczył przebudowy centrum. Zakładał on wyburzenie stojących tam budynków (wyłączając te ważne historycznie) i wybudowanie wielu wieżowców, w których mieściłyby się biura firm usługowych, banków, czy placówki państwowych urzędów.

Propozycja Maxa Berga miała w sobie jednak ciekawą, bardzo innowacyjną na tamte czasy koncepcje. Nie chciał on na wzór amerykański skupiać wieżowców biurowych w jednym miejscu, tylko rozmieścić je w ważnych ekonomicznie miejscach, tak by komponowały się również z niską zabudową Wrocławia i nie zacieniały przy tym budynków mieszkalnych

Największe z wrocławskich drapaczy chmur miały mieć ponad 40 pięter i powstałyby pomiędzy Dworcem Świebockim, Dworcem Głównym, a Dworcem Nadodrze. Jeden z nich miał nawet przylegać do Wrocławskiego ratusza.

Oprócz tego ostatniego planował zbudować także wieżowce m.in. u zbiegu ulic tęczowej i prostej, na dzisiejszym placu wolności oraz na placu powstańców Warszawy.

Wieżowiec przy ratuszu

W marzeniach Berga miał być kolosalny. Miał mieć 93 metry wysokości, co jak łatwo sobie wyobrazić musiałoby robić ogromne wrażenie nie tylko na mieszkańcach Wrocławia, ale i na całej Europie. Miał składać się z kolejnych „warstw” na poziomach odpowiednio dziewiątego, osiemnastego i dwudziestego ósmego piętra.

Projekt był na tyle kosztowny i kontrowersyjny, że powołano w tej sprawie specjalną komisję. Składała się ona z wybitnych specjalistów z całego śląska: konserwatora zabytków, dyrektorów muzeów, przedstawicieli związków artystycznych, oraz architektów. Ci ponoć, po długich naradach zgodzili się na pomysł Berga. Ten jednak nie zdążył na cieszyć się wygraną, gdyż wkrótce potem prezydent postanowił, tak czy siak, odrzucić jego projekt. Sprawa była przesądzona, a marzenia o drapaczu chmur na wrocławskim rynku odeszły bezpowrotnie.

 

Tekst: Kamil Kuchta

Foto: Fotopolska