„Wystawa ludów egzotycznych” – tak nazywano atrakcję, dzięki której wrocławskie zoo odnotowywało rekordowe frekwencje. W 1904 roku, w ciągu jednego dnia, przybyszów z Tunezji obejrzało 41 tys. osób. Do dziś ta liczba nie została pobita.

Ludzkie eksponaty

Od początku kolonizacji, bogaci Europejczycy przywozili sobie żywe pamiątki. Były wśród nich zarówno zwierzęta… jak i ludzie. Początkowo „ludzkie eksponaty” były jednak zarezerwowane dla wyższych sfer. Możni europejskiego świata konkurowali między sobą, kolekcjonując rzadkie odmiany niewolników.
W XIX wieku nastała jednak moda na egzotyczny świat. Ludzie interesowali się zwyczajami, przedmiotami, a także samymi mieszkańcami „dzikich” krajów. Popyt tworzy podaż, dlatego szybko zaczęły powstawać ogólnodostępne, przyciągające tysiące zwiedzających wystawy, nazwane współcześnie „ludzkimi zoo”. Nazwa ta jest nieprzypadkowa, bo rzeczywiście bardzo często wystawy organizowane były w ogrodach zoologicznych. Między innymi we wrocławskim, gdzie wystawa cieszyła się ogromnym zainteresowaniem.
Starano się też, by wystawy dawały wrażenie autentyczności. Dlatego budowano całe wioski, a tubylcy, którzy przywożeni byli wraz z całymi rodzinami, oraz żywym inwentarzem, zmuszani byli do inscenizowania swojego codziennego życia. 

Wrocławskie ludzie zoo

W 1876 r. dyrekcja wrocławskiego zoo postanowiła zorganizować pierwszą taką wystawę. Tubylcy „Eksponaty” przywożono najpierw do Hamburga. Następnie przywożono ich do Wrocławia. Do Breslau przyjechali między innymi Beduini i Tunezyjczycy. Z czasem urozmaicano takie pokazy. Tubylcy z odległych krain oprócz udawania codziennego życia, mieli także uczyć zwiedzających rzucania dzidą albo jazdy konnej.
Tak duże zainteresowanie tematem mogło mieć też podłoże seksualne. Purytańscy Europejczycy mogli przecież swobodnie przyglądać się nagim Afrykańczykom, ponieważ nie traktowali ich jak równych sobie ludzi. Ponoć zdarzały się nawet przypadki, kiedy płacono ogromne sumy za noc z egzotycznym kochankiem lub kochanką. Na to dowodów jednak za wiele nie ma.
Wystawy były czasowe, trwały zwykle kilka tygodni. Były jednak niezwykle dochodowe dla ogrodu zoologicznego. Do lat dwudziestych wrocławskie zoo odwiedziło 318 tysięcy ludzi.
Oczywiście fakt, że organizowano takie pokazy, dziś budzi oburzenie. W 2014 roku dwaj norwescy artyści: Lars Cuzner i Mohamed Ali Fadlabi zrekonstruowali jedną z takich wystaw. K. ongijka wioska z 1914 roku pokazana została w ramach instalacji „European Attraction Ltd”
Za to we Wrocławiu w 2013 roku można było zobaczyć podobną wystawę o nazwie „Exhibit B”. Dzieło Bretta Baila złożone było z 12 gabinetów osobliwości, w których nieruchomo stały nagie Afrykanki. Wystawa miała uświadomić zwiedzającym uczucia towarzyszące „żywym eksponatom” w tamtych czasach. 

Tekst: Kamil Kuchta
Zdjęcia: Archiwum Wrocławskiego ZOO