Kiedy 21 grudnia 1924r ziębiccy policjanci weszli do mieszkania Karla Denke, dokonali przerażającego odkrycia. Znalezione tam mydła, skórzane paski i szelki, kości oraz mięso – wszystkie były pochodzenia ludzkiego.
Karl Denke, obnośny sprzedawca przez lata swój towar wytwarzał z zamordowanych włóczęgów, a następnie sprzedawał (także we Wrocławiu). W końcu popełnił błąd, a następnie w areszcie odebrał sobie życie. Jednak reperkusje tych zdarzeń odbijały się echem jeszcze po jego śmierci.

O tym jak odkryto zbrodnie Karla Denke przeczytaj: TUTAJ

(Karl Denke)

 

Kryzys w przemyśle mięsnym

Sprawą oczywiście szybko zainteresowały się media. Duży rozgłos nadany sprawie spowodował tzw. epidemię nerwowych chorób żołądkowych we Wrocławiu, Ziębicach, ale też innych okolicznych miastach.
Ludzie bali się jeść mięso, a zakłady masarskie odnotowały znaczny spadek sprzedaży. Ofiarą tej epidemii strachu stała się m.in. prężnie działająca w Ziębicach fabryka konserw Seidla, ponieważ rozpowszechniła się plotka, że Seidel mięso kupował m.in. od Karla Denkego.
W ziębickim dzienniku, Münsterberger Zeitung pojawiło się nawet oficjalne oświadczenie przełożonego stowarzyszenia sprzedawców mięsa, że częste kontrole handlarzy uniemożliwiały sprzedaż ludzkiego mięsa. Jednak ludzie nie chcieli dać się o tym przekonać, dlatego Władze starały się za wszelką cenę zatuszować sprawę ziębickiego seryjnego mordercy.

Krwawe lata dwudzieste

Nagłaśnianie sprawy było niewygodne dla niemieckich władz z jeszcze jednego powodu. Po I Wojnie Światowej ciężko było im naprawić swój wizerunek na arenie międzynarodowej. Seryjni mordercy pokroju Karla Denke nie ułatwiali tego zadania.
Kilkanaście dni przed odkryciem zbrodni dokonanych przez Karla Denke odbył się proces „Rzeźnika z Hanoweru”. Friedrichowi Haarmannowi, bo tak nazywał się naprawdę, udowodniono 27 morderstw. Jego ofiarami byli głównie nastoletni chłopcy (z tego powodu nazywano go też „Wilkołakiem z Hanoweru”). Bardzo długo unikał konsekwencji swoich czynów, ponieważ donosił policji o środowisku przestępczym. Podobnie jak Denke, Haarmann sprzedawał mięso swoich ofiar na targowiskach.
Sprawę udało się w końcu wyciszyć, jednak nie po myśli niemieckich władz. Otóż kilka tygodni po samobójstwie Karla Denke wykryto „Wampira z Düsseldorfu”. Ten seryjny morderca pił krew swoich ofiar. Uznano go za winnego 9 mordów. Kolejne siedem osób cudem uszły z życiem. Oczy całych Niemiec zwróciły się na Düsseldorf, a o Karlu Denke wkrótce zapomniano.
O dzieciństwie Karla Denke oraz o domu, w którym mieszkał (który stoi w Ziębicach do dziś) przeczytasz w kolejnych częściach artykułu „KARL DENKE – ZIĘBICKI HANIBAL LECTER”.

Karl Denke – Ziębicki Hanibal Lecter cz. 3 – MiejscaWeWroclawiu.pl

 

Tekst: Kamil Kuchta