„Peklowana wieprzowina bez skóry” – pod taką nazwą Karl Denke sprzedawał ludzkie mięso m.in. we wrocławskiej Hali Targowej. Sąsiedzi uważali go za porządnego obywatela. Znany był z dobroci okazywanej bezdomnym i włóczęgom. Dlatego kiedy jedna z jego niedoszłych ofiar, Vincenz Olivier wpadł cały zakrwawiony na komisariat, nikt nie chciał uwierzyć, że to Denke go zaatakował. To przypadek sprawił, że jego zbrodnie odkryto jeszcze tego samego dnia.

Bezkarny

Dwadzieścia – tyle okrutnych morderstw udowodniono Karlowi Denke, ale prawdopodobnie ofiar było nawet ponad czterdzieści. Tyle osób zaginęło w okresie „działalności” ziębickiego seryjnego mordercy. Ostatnie szczątki w ogrodach sąsiadów znajdowano jeszcze pół wieku po tamtych wydarzeniach.
Dziwić może fakt, że tak długo Karl Danke pozostawał bezkarny. Okazuje się jednak, że zanim poszczęściło się Vincenzowi Olivierowi, jeszcze jedna osoba zdołała uciec spod ostrza mordercy. Nie zgłosiła jednak tego na policję, ponieważ bała się prawnych konsekwencji swojego włóczęgostwa.

Karl Denke (1860-1924)

Paragraf § 361

Po przegranej I Wojnie Światowej, Niemcy dotknął ogromny kryzys gospodarczy. Inflacja i idące w ślad za nią bieda i bezrobocie, zamieniło wielu wykwalifikowanych pracowników we włóczęgów bez grosza przy duszy. Karl Danke, który sam podczas kryzysu utracił większość swojego majątku, znany był z pomagania ubogim. Oferował im darmowy nocleg, a często też dorywczą pracę. Zdesperowani bezdomni nie domyślali się jednak prawdziwych motywów jego dobroci.
Jak się okazało, długo po odkryciu morderstw, sąsiedzi Denkego już dwa lata wcześniej rozmawiali z rannym żebrakiem. Ten twierdził, że został zaatakowany przez Denkego. Nie zgłosił jednak tego policji, ponieważ bał się osławionego „paragrafu 361” dotyczącego włóczęgostwa. Miał racje, a przekonał się o tym Vincenz Olivier, który swoją sprawę postanowił zgłosić.

„Adolf, ty tłusty bebechu”

Münsterberg – tak nazywały się Ziębice przed 1945r. Ta kilkutysięczna mieścina była znana raczej z bujnego życia kulturalnego, niż ze skandali i policyjnych akcji. Jednak 21 grudnia 1924r., o godzinie trzynastej na posterunek policji wpadł zakrwawiony mężczyzna. Z jego relacji wynikało, że mieszkający przy ulicy Teichstrasse 10 Karl Denke zamierzał zamordować go motyką.
Vincenz Olivier był bezrobotnym stolarzem, a utrzymywał się w tamtym czasie z żebrania. Kiedy przybył do domu na Teichstrasse sąsiadka Karla Denke dała potrzebującemu 20 feningów. Kiedy Denke o tym usłyszał, zaproponował Olivierowi kolejne 20 feningów za spisanie dla niego listu. Olivier zgodził się bez namysłu.
Karl zaczął dyktować: „Adolf, ty tłusty bebechu”. Słowa te tak rozśmieszyły stolarza do tego stopnia, że przerwał pisanie i chciał się obrócić. Wtedy kątem oka zobaczył opadającą na niego motykę. W ostatniej chwili uchylił się. Zaczęła się walka na śmierć i życie.

Olivierowi udało się wyrwać motykę i ciężko ranny, wydostał się z mieszkania. Odgłosy zaniepokoiły kilku lokatorów domu, w tym nauczyciela Voigta, któremu uciekający stolarz wręczył zakrwawioną motykę. Za uciekającym Olivierem wypadł Karl Denke, wyklinając go od złodziei.

Przypadkowe odkrycie

Vincenzowi Olivierowi udzielono pomocy medycznej, ale policja nie uwierzyła jego zeznaniom. Stawiając na szali dobre imię Denke i słowo włóczęgi, decyzja była dla nich oczywista. Jednak poważne obrażenia włóczęgi zmusiły ich do aresztowania Karla Denke w celu złożenia wyjaśnień. Ten oświadczył, że bronił się przed rabunkiem. Policjanci postanowili jednak zatrzymać go aż do całkowitego wyjaśnienia sprawy.
Kiedy wieczorem strażnik przyszedł sprawdzić stan więźniów, odnalazł ciało Karla Denke zwieszone na jego własnej chuście do nosa. Jednak to nie samobójstwo skłoniło stróżów prawa do rewizji jego mieszkania. Policjanci postanowili zabezpieczyć mienie samobójcy. Kiedy weszli do izby, dokonali przerażającego odkrycia.
Ludzkie kości, maszyna do wytwarzania mydła, paski i szelki z ludzkiej skóry oraz mięso… – wszystko to leżało na widoku. Znaleziono też kolekcję 420 ludzkich zębów. Zapeklowane mięso dostarczono do laboratorium kryminalistycznego we Wrocławiu, gdzie potwierdzono, że tkanki te są pochodzenia ludzkiego i należały do trzech różnych osób.
Niedoszła ofiara, Vincenz Olivier wkrótce stanął przed sądem, ale nie jako świadek albo ofiara. Na podstawie „paragrafu 361” postawiono mu zarzut dotyczący włóczęgostwa. Skazano go na 10 dni pozbawienia wolności.

Śmierć to tylko początek

Mimo że Karl Denke zmarł w Ziębickim areszcie, jego historia nie kończy się na tym. O tym, dlaczego starano się wyciszyć sprawę ziębickiego Hanibala Lectera, jego dzieciństwie oraz o domu, w którym mieszkał, przeczytasz w kolejnych częściach artykułu „KARL DENKE – ZIĘBICKI HANIBAL LECTER”.

Karl Denke – Ziębicki Hanibal Lecter cz.2 -MiejscaWeWroclawiu.pl

 

Tekst: Kamil Kuchta