Obecny Plac Grunwaldzki kojarzy się każdemu z Pasażem Grunwaldzkim oraz Rondem Reagana. Niektórzy nazywają to miejsce „Wrocławskim Manhattanem”. Jednak tylko garstka ludzi we Wrocławiu, może nazwać to miejsce… “Lotniskiem”.

„Dzielnica naukowa” – tak w okresie przedwojennym nazywano te tereny Wrocławia. Usytuowane obok siebie Akademia Medyczna, Uniwersytet Wrocławski oraz posiadłości, w których mieszkała cała wrocławska kadra profesorska sprzyjało tej nazwie. Poza tym panoramę Kaiserplatz (obecny plac Grunwaldzki) stanowiły kamienice w neoklasycystycznym stylu. Gdy jednak do władzy doszła nazistowska partia NSDAP, tę część miasta postanowiono nieco zmienić. Główne postanowienie z Berlina miało wnosić obowiązek wybudowania w każdym większym niemieckim mieście lotniska wojskowego. Z dokumentów znalezionych po wojnie wynika jednak, że decyzję o budowie w ostatniej chwili podjął ówczesny komendant NSDAP Dolnego Śląska, gauleiter Karl Hanke.

Warto podkreślić, że Wrocław jeszcze przed wojną posiadał swoje lotnisko wojenne na Strachowicach, ale zostało dość szybko przyjęte przez radzieckie oddziały wojenne w 1945 roku. Koncepcję budowy nowego lotniska na placu Grunwaldzkim zaproponował naczelny architekt miasta Richard Konwiarz. Władze zaakceptowały ten pomysł i 23 lutego 1945 roku podjęto decyzję o wyburzeniu znacznej części domów mieszkalnych wraz z dwoma kościołami (im. Lutra oraz św. Piotra Kanizjusza) i utworzeniu pasa przelotowego od mostu Grunwaldzkiego (dawny Kaiserbrucke) do mostu Szczytnickiego. W ciągu 2 miesięcy cała zabudowa zniknęła z powierzchni ziemi, a na miejscu wyburzonych domów pojawiły się walce drogowe wyrównujące grunt dla nowego pasa startowego.

Aby wybudować takie lotnisko, Wehrmacht potrzebował bardzo dużo przymusowych robotników. Jako że Festung Breslau był odcięty od zaopatrzenia od strony obozów pracy, trzeba było wykorzystać zasoby ludzkie z terenów, znajdujących się pod okupacją niemiecką, będących w pobliżu. Do wyburzania wyznaczono mieszkańców miasta, młodocianych, internowanych, jeńców i więźniów. Budowali wspólnie Polacy, Włosi i Francuzi, Czesi, Holendrzy, Żydzi.

Koszty całego przedsięwzięcia były ogromne, zwłaszcza w ludziach, gdyż przy budowie lotniska życie straciło ponad 13 tysięcy robotników. Ważną rolę odegrały również tzw. Brandkommandos – specjalne grupy saperskie wyburzające fundamenty budynków i oczyszczające teren z pozostałości urbanistycznych. Działania te obecnie są widoczne między innymi na nabrzeżu Fryderyka Joliot-Curie. Dziś spacerowicze mogą zauważyć, jak nisko znajdują się obecne tereny Instytutu Informatyki względem np. wałów przy Odrze.

Lotnisko było gotowe w kwietniu 1945 roku. Jednak wojenne dzieje potoczyły się zupełnie inaczej, niż zaplanował to Hitler. Niemcy przegrywali wojnę i nie przerzucono do Breslau żadnych eskadr lotniczych. W ciągu mniej niż miesiąca na pasie wylądowało kilka niemieckich szybowców z zaopatrzeniem dla obrońców Festung Breslau. Jak twierdzą historycy, ostatnim samolotem, który wystartował z placu Grunwaldzkiego był Junkers Ju-52. Wydarzyło się to dnia 6 maja 1945 roku. Zabrał on na pokład 22 rannych żołnierzy i odleciał w nieznanym kierunku. Kilka godzin później władze nazistowskie ogłosiły kapitulację Wrocławia.

 

Tekst: Grzegorz Szein

Foto: Fotopolska