„W dworcowej poczekalni, na stacji PKP lubię posiedzieć czasem, bo gdzie lepiej czeka się”

– tak w 1982r. śpiewała Elżbieta Mleczarek. I chociaż czasy się zmieniają, a pociągi są coraz bardziej punktualne, dworzec wciąż wielu kojarzy się właśnie z czekaniem. Przez 60 lat Wrocławianie mogli umilić sobie tą czynność w Kinie Dworcowym.

Pomysł na takie kino powstał w latach 40. Otwarte zostało w 1948 roku, w zachodnim skrzydle dworca. W pierwotnym założeniu było to kino dla podróżnych, jednak było atrakcją również dla Wrocławian, którzy nigdzie się nie wybierali.
Zaskakujący był jego repertuar. W ofercie były bowiem również filmy… erotyczne.

„Na przełomie lat 70. i 80. Dworcowe było bardzo ważne szczególnie dla młodego pokolenia żądnego wrażeń erotycznych. Pracowało tam dwoje bileterów. Rygorystyczna pani na filmy od lat 18 smarkaczy nie wpuszczała, ale pan wpuszczał nawet przedszkolaków” – Mirosław Maciorowski. Oczywiście filmy dla pełnoletnich nie dominowały w Kinie dworcowym. Można było się tam wybrać zarówno na kino rozrywkowe, jak i te z wyższej półki. Choć i one potrafiły przysłużyć się miłosnym uniesieniom:

„Znam parę, która w Gigancie przeżyła swój pierwszy raz. Poszli na film Bergmana, bo to gwarantowało pustki. Garstka zainteresowanych siedziała w pierwszych rzędach, zakochani zaszyli się w kącie na górze”. – Mirosław Maciorowski.

Niestety w 2007 roku kino zamknięto. W 2008 próbowano reaktywować je jako akademickie centrum filmowe. Jednak po remoncie dworca zniknęło na dobre. Gdy je zamykano było to ostatnie takie kino w Europie.

Czy w erze smartphonów i tabletów Kino Dworcowe zainteresowałoby podróżnych?

 

Tekst: Kamil Kuchta
Foto: Skrzypa